Ibobber – pierwszy kontakt, pierwsze wrażenia

Kilka dni temu trafiła w moje ręce nowość na polskim rynku, echosonda Ibobber. Czym jest echo i do czego służy chyba nie trzeba żadnemu wędkarzowi tłumaczyć, każdy miał styczność z takim urządzeniem i wie, jak działa. Ibobber łączy w sobie zalety echosondy  i urządzenia mobilnego o niewielkich rozmiarach i prostej obsłudze. Wystarczy włożyć w kieszeń kolorową kulę  oraz smartfona z zainstalowana aplikacją i można iść na ryby. Oczywiście warto zabrać ze sobą wędki.

W pudełku znajdziemy urządzenie, ładowarkę z wyjściem USB, gustowną sakiewkę oraz kolorową instrukcję obsługi. Drugi elementem zestawu, w który musimy się zaopatrzyć we własnym zakresie, jest smartfon lub tablet z funkcją Bluetooth i systemem operacyjnym Android lub iOS. Aplikację dla Androida znajdziecie na Google Play a dla iOS na iTunes. Urządzenie uruchamia się automatycznie przy kontakcie z wodą.

Dane techniczne:

Średnica urządzenia – 59mm

Waga – 47g

Sonar – pojedyncza wiązka, kąt 90st., zasięg głębokości do 40m, lokalizacja ryb na wyświetlaczu z zaznaczeniem głębokości.

Bluetooth – wersja Smart v4.0, zasięg działania do 30m

Bateria – 3,7V , czas działania do 10 godz

Jednostki miary – metryczna/anglosaska

Ponadto aplikacja wyposażona jest w dodatkowe funkcje:

Kalendarz, pogodynka, temperatura wody, stan baterii.

Użytkowanie urządzenia jest proste, do umieszczenia go w wybranym miejscu używamy wędziska, echo mocujemy za pomocą prostego węzła spinningowego lub z użyciem agrafki. W korpusie mamy dwa uszka do mocowania, jedno z boku do łączenia z zestawem do zarzucania, drugie vis a vis, ale trochę niżej, co ma umożliwić korzystanie z sondy jako spławika. Sam bardziej widziałbym to jako miejsce mocowania obciążenia do kotwiczenia w wybranym miejscu, jeśli miałoby by to pełnić funkcję wskaźnika brań bliżej byłoby do kuli wodnej.

Echosondy możemy używać w dwojaki sposób, klasycznie do czytania dna i lokalizacji ryb w wybranym miejscu lub do mapowania dna na wybranym odcinku. Wszystko zależy od wyboru opcji w aplikacji. Ale o tym wszystkim w kolejnym tekście, już znad wody.

Szczerze przyznam, że będzie to mój pierwszy kontakt z echosondą w praktycznym wędkowaniu i jestem bardzo ciekawy jak to wpłynie na sam komfort łowienia i wyniki. Należę do tego pokolenia, które radziło sobie bez elektroniki w wędkarstwie, a dyscypliny wędkarskie, którym się oddaję nie wymagają takiego wyposażenia dodatkowego. Ale pewnie mogą pomóc, szczególnie na nowych, nieznanych łowiskach.

Echosonda z telefonem połączone, baterie naładowane, czas wybrać się nad wodę 😀 . Wrzesień będzie czasem testów nad różnymi łowiskami, na pewno podzielę się z Wami swoimi odczuciami.

Komentarze

    Pozostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    *