Do weekendu majowego pozostało już tylko kilkanaście dni. Niektórzy wędkarze już odliczają dni i godziny, do pobytu nad wodą. Jeśli tylko pogoda dopisze, nasze wody przeżyją prawdziwe oblężenie. Rozpoczyna się sezon szczupakowy, a i miłośnicy karpi i amurów na pewno spokojnie nie wysiedzą w domu. Sam już nie mogę doczekać się wyjazdu na karpie i amury. Tym ostatnim rybom chciałbym w dzisiejszym wpisie poświęcić kilka słów. Już pierwsze cieplejsze dni i noce przełomu kwietnia i maja sprawiają, że ryby coraz chętniej zaczynają pobierać pokarm a co za tym idzie możemy cieszyć się większą ilością brań. Amury to ryby ciepłolubne. Chcąc je łowić trzeba być odpowiednio przygotowanym. Pierwsza rzecz, która przychodzi na myśl to na pewno wybór łowiska. Jak powinno wyglądać łowisko amurowe? Bardzo dobrze wybór naszej miejscówki poprzedzić wcześniejszą obserwacją. Wiem, że nie zawsze jest taka możliwość, ale jeśli ktoś może to warto. Przydatne są także informacje innych wędkarzy, którzy już wcześniej mieli przyjemność łowić z konkretnego miejsca. Ich wskazówki mogą okazać się bardzo cenne. W łowiskach o niezbyt dużej powierzchni i płaskim dnie ryb tych możemy szukać bliżej brzegu. Musimy jednak pamiętać, żeby zachowywać się bardzo cicho. Każda ryba jest wyczulana na zbyt duży hałas, ale amur jest jednym z liderów tej grupy. Bardzo dobrym miejscem są okolice zwalonych drzew, czy miejsca gdzie nad wodą zwisają gałęzie, z których spada do wody pożywienie. Nie zapominajmy również o trzcinach i wystających trawach. Tam też mogą przebywać nasze ryby.
Jeśli przyjdzie nam łowić w miejscach o sporej powierzchni z urozmaiconym dnem to warto poszukać wszelkich górek podwodnych. Są to bardzo atrakcyjne miejsca, gdzie nasze szanse na złowienie amura rosną. Po omówieniu potencjalnych amurowych miejscówek nadszedł czas aby zastanowić się nad kolejną kwestią, mianowicie nad doborem przynęty. Pierwsze co przychodzi mi na myśl to albo łowienie na kulkę proteinową albo kukurydzę. Jeśli sugerujemy się zasadą „czym nęcisz na to łów” to opcja „kulkowa” jest stosunkowo droga. Amury pływają bardzo często stadami kilkusztukowymi.
Nawet średniej masy osobniki w ilości kilku mogą w chwilę zjeść kilkanaście kilogramów pożywienia. Warto więc nęcić kukurydzą, a ubogacić ją pewną ilością kulek. Na włos może powędrować zarówno kulka jak kukurydza. Jeśli zdecydujemy się na ziarno, pamiętajmy, że inne gatunki ryb – leszcze, płocie tez mogą się nią interesować i amury po prostu nie zdążą znaleźć „kąska” przygotowanego dla nich. Jest to też uciążliwe jeśli wywozimy zestawy np. pontonem, gdyż co chwila musimy wiosłować na kilkadziesiąt metrów. Warto więc założyć na włos taką ilość kukurydzy, aby skutecznie odstraszyła inne ryby. Proponuję przygotować sobie kukurydzą pastewną, którą zakupimy na bazarze czy targu. Kilogram kosztuje coś ponad złotówkę. Później oczywiście należy ją przygotować. Jest wiele sposobów jej przygotowywania.
Osobiście moczę ją najpierw kilkanaście godzin, później gotuję, aż zacznie mięknąć. Można dodać jakiś aromat, do gotującej się kukurydzy, bądź zalać ją nim bezpośrednio po zagotowaniu. Jakie smaki i zapachy stosować? Tutaj jest wiele teorii. Większość głosów przemawia za owocami. Jednak nie można jednoznacznie powiedzieć, że „śmierdziuchy” się w ogóle nie nadają. Pamiętam, że mój największy okaz został złowiony na pellet halibutowy, a więc „śmierdziucha”. Kukurydza pastewna jest lepsza niż puszkowa gdyż jest twardsza i tańsza, a więc znów czynnik ekonomiczny odgrywa rolę. W części drugiej zajmiemy się kolejnymi sprawami związanymi z zasiadką.