Za oknem piękne słońce, temperatura mocno powyżej 20 stopni, chwila wolnego czasu, więc decyzja może być tylko jedna – czas wyruszyć nad wodę. Pomyślałem, że może warto byłoby wybrać się na nocne wędkowanie, gdyż dość długo nie miałem możliwości wędkować o tej porze, a bardzo to lubię. Jak dobrze sobie przypominam, ostatnią nockę nad woda spędziłem na przełomie kwietnia i maja, podczas karpiowej zasiadki.
Dość długo zastanawiałem się gdzie wybrać się na ryby. Pomysły, które świtały mi w głowie, albo paliły na panewce z formalnego punktu widzenia (część zbiorników Okręgu Tarnobrzeg, m.in., Szymanowice, gdzie zabronione jest wędkowanie w nocy), albo z przyczyn spowodowanych siłami natury – tak jak na Wiśle, gdzie niestety utrzymuje się wysoki stan wody, który utrudnia, a wręcz uniemożliwia wędkowanie.
Zdecydowałem się w końcu, że wyruszę nad dawno, bo w sumie przez kilka lat nieodwiedzany przeze mnie zbiornik Brody położony na rzece Kamiennej. Zbiornik ten znajduje się nieopodal Starachowic, a jego powierzchnia sięga 260 ha, przy maksymalnej głębokości dochodzącej do 6 metrów. Jest to bardzo popularne łowisko wśród wędkarzy z trzech dużych „ośrodków wędkarskich” – Starachowic, Radomia i Ostrowca Świętokrzyskiego. Sami chyba domyślacie się, co to może oznaczać, kiedy nad wodą spotykają się rzesze wędkarzy z trzech większych miast. Pamiętam, że bywały takie wyjazdy, że o miejsce nad wodą było bardzo ciężko, szczególnie w weekendy.
Istotnym punktem, na który trzeba zwrócić uwagę planując wyjazd na to właśnie łowisko, jest zakaz używania zanęt na tym zbiorniku. Nie chcę się tutaj zbytnio wywodzić nad przyczynami wprowadzenia tego zakazu, ani nad tym czy wprowadzono go słusznie czy nie, po prostu przyjmijmy to do wiadomości, że władze taki zakaz wprowadziły, a nie stosowanie się do niego grozi sankcją w postaci 100zł grzywny.
Podporządkowując się zakazowi postanowiłem wybrać takie miejsce, gdzie można używać zanęt, a takim jest ujście do zbiornika rzeki Kamiennej. Chciałem ponownie zapoznać się z zanętami GoldFish i wypróbować je na innym łowisku. Przyznam szczerze, że w tym miejscu przyszło mi wędkować po raz pierwszy. Jadąc nad łowisko spoglądałem także co dzieje się na zalewie, gdzie liczba wędkarzy także dopisała, ale efekty mieli co najwyżej średnie. Po kilkunastu minutach „objazdu” zbiornika dotarłem wreszcie na swoje miejsce. Pierwsze co zwróciło moją uwagę, to wysoki stan wody. Po wcześniejszych intensywnych opadach, rzeka utrzymuje wysoki poziom, ale na szczęście woda nie jest brudna. Wędkarzy na całym łowisku sporo, praktycznie do wyboru zostają dwa miejsca, tak więc nie miałem się co zastanawiać.
Nadszedł czas rozwijania sprzętu. Nastawiłem się tym razem na leszcze i płocie, z głównym naciskiem na te pierwsze przy użyciu drgającej szczytówki. Pierwszy zestaw to wędzisko Jaxon Phantom z kołowrotkiem Dragon Maxima, żyłką główną 0,20 mm, przyponem 0,12 mm Stroft i haczykiem 12 Catana. Drugi zestaw to wędzisko Shimano Alivio Medium Feeder, kołowrotek Okuma Travertine Baitfeeder, żyłka główna 0,20 mm, przypon i haczyk, takie jak wyżej. Po przygotowaniu sprzętu nadszedł czas na zanętę. Po ostatnim wyjeździe, gdzie łowiłem na zanęty GoldFisha postawiły sobie one wysoko poprzeczkę i miałem nadzieję, że tym razem również się sprawdzą. Postanowiłem zmieszać mieszankę Płoć i Leszcz, do niej dodałem pinki, kukurydzę, a całość dodatkowo zalałem melasą. Pełni nadziei przystąpiłem do wędkowania. Na jeden zestaw pinki, na drugi kukurydza i do wody. Po około 15 min nastąpiło pierwsze branie, na brzegu znalazł się leszcz około 35 cm. Wziął na kolorowe pinki. W kolejnej godzinie udało mi się złowić jeszcze dwa podobnej wielkości. W międzyczasie wziął nieduży węgorz. W sumie do wieczora czas upłynął na łowieniu leszczy, różnej wielkości. Realizowałem plan, który sobie nakreśliłem w domu. Ciekawie było także w nocy. Do godziny 3:00, kiedy pogoda była w miarę stabilna ryby brały w specyficznych cyklach – około 20 minut brań – po 4-5, pół godziny przerwy. Od godziny 3:00 zrobił się całkowity „zastój”. Na świcie niebo zasnuły chmury, zrobiło się chłodno, by za chwilę zaczął padać deszcz. Tak więc pogoda zmieniła się diametralnie i brak brań w zasadzie dziwić mnie nie mógł. Posiedziałem jeszcze dwie godziny i około 5:30 – 6:00 zacząłem pakować się do domu.
Podsumowując ten wyjazd, uważam go za udany. Złowiłem około 40 leszczy w przedziale 35-50 cm. Po raz kolejny Goldfish okazał się bardzo skuteczny i znów mogę wydać pozytywną recenzję na temat kolejnych zanęt. Widać, że producent poważnie podchodzi do tematu i mimo debiutanckiego sezonu przygotował dobrze dopracowaną mieszankę. W kilku słowach o tym co łowili inni wędkarze. Również mieli brania, jednak nie z taką częstotliwością jak ja. Nie zauważyłem, aby ktoś złowił inną rybę niż leszcz.
Komentarze